Pamiętam z czasów dziecinnych przygód, że w telewizorni leciała na dobranockę kreskówka, kreskówka straszna, ociekająca jednocześnie słodyczą i psychodelą w jednakowym natężeniu. Zawsze po jej obejrzeniu miałam koszmary senne. Motyw z tej kreskówki królował również wśród subkultury a raczej marazmu zwanego potocznie EMO. Teraz rozumiem zatem, że moje skojarzenia z dzieciństwa były uzasadnione. Tak czy owak postanowiłam uwiecznić ten jakże słodko-krwiożerczy, oraz niewinno-demoniczny obraz.